Historię Łatki opowiada Natalia Firek, uczennica klasy trzeciej Technikum.
ŁATKA
Rasa Bernardyn. Bezpańska, bezdomna. Pewnego zimowego dnia uratowana przed zamarznięciem nad zalewem w Kielcach.
Historia Łatki
Historia Łatki nie jest znana. Z opowieści pani Ireny dowiadujemy się, że sunia przez kilka dni czekała nad zalewem, ciągle w tym samym miejscu, jakby na kogoś czekała. Na właściciela? Może?! Zgubiła się, a może została porzucona. Pani Dragan przychodziła w to miejsce na spacer ze swoim psem. Pewnego mroźnego dnia postanowiła zabrać stamtąd zmarznięta bernardynkę. Zauważyła, że sunia boi się wejść do samochodu. Czyżby przeżyła jakaś straszną historię?
Z badań weterynarza wynikało, że suczka miała 1,5 roku. Była wyziębiona, miała chory żołądek, wymagała leczenia. Ciepłe i przytulne mieszkanko pani Ireny pozwoliło suni wydobrzeć i zaznać spokoju. Poszukiwania nowego domu dla Łatki nie przynosiły pozytywnych rezultatów.
Czworonożny anioł
Kilka dni później podczas spaceru Pani Ireny z psami nad kieleckim zalewem, Łatka spuszczona ze smyczy coś wyczuła, pobiegła w głąb zarośli i zaczęła szczekać. Nie reagowała na zawołania nowej pani. Kiedy pani Dragan podeszła, zobaczyła leżącego w śniegu, zmarzniętego i pół przytomnego mężczyznę. Zawiadomiła pogotowie. Okazało się, że był to poszukiwany od dnia poprzedniego, pan Antoni, który nie wrócił do domu z zajęć w Domu Opieki Społecznej. Ekipy z policyjnym psem szukały go przez całą noc, ale bez skutku. Pan Antoni leżał daleko od ścieżki, w zaroślach i śniegu po kolana. Gdyby nie Łatka, pewnie trudno byłoby odnaleźć mężczyznę. Żona P. Antoniego przyznała, że modliła się, aby Bóg zesłał mężowi opiekuńczego anioła. I zesłał – czworonożnego anioła, który uratował mu życie. Pan Antoni miał przemarznięte nogi i ręce i nie do końca wiedział co się stało.
Co dalej z Łatką?
Po tym wydarzeniu ukazał się artykuł w gazecie. Znalazło się wielu chętnych ludzi, którzy chcieli dać bohaterskiej Łatce swój dom, ciepło i miłość. Z pewnością dziś sunia jest szczęśliwa i kochana.