Mistrzowie są wśród nas…

Red. Pozwolicie, że Was przedstawię: Joanna Aleksiewicz i Wojciech Gabryś. Jesteście uczniami naszej szkoły, chodzicie do klasy trzeciej Technikum i uczycie się w zawodzie technik żywienia i usług gastronomicznych. Rozmowa odbywa się nieprzypadkowo, ponieważ niedawno zostaliście …. no właśnie… opowiedzcie nam o tym.

Wojtek : 9 kwietnia w Gorlicach wzięliśmy z Aśką udział w XIII edycji Festiwalu Beskidzkie Kociołki.
W festiwalu ogółem wzięło udział 10 drużyn. My wystartowaliśmy w kategorii drużyny szkolne
i zajęliśmy w niej I miejsce. Ideą, która przyświecała temu festiwalowi, była chęć kontynuowania zamierających tradycji sporządzania dań w kociołkach przez baców przemierzających łuk Karpat od Serbii i Rumunii poprzez Węgry, Słowację, Czechy aż do Polski.

Aśka: Konkurs polegał na przygotowaniu dania regionalnego w kociołku, zdecydowaliśmy się na sporządzenie Gulaszu Zbójnickiego. Podczas konkursu oceniani byliśmy przez członków Stowarzyszenia Euro-Toques Polska, natomiast cały festiwal odbywał się w restauracji Kaflarnia w Gorlicach.

Red. Powiedzcie parę słów o przebiegu konkursu. Czy w jego trakcie konkursu trzeba było wykazać się dodatkowymi umiejętnościami? Skąd w ogóle pomysł na wzięcie udziału w konkursie?

Wojtek: Razem z Aśką mieliśmy praktyki zawodowe w hotelu Batory w Szczawnicy. Szef kuchni, Pan Krzysztof Kaim zaproponował, abyśmy wzięli udział w tym konkursie. Zasugerował ogółem co możemy na konkurs przygotować, jaką potrawę, z jakich surowców, a potem wspólnie na zasadzie burzy mózgów dokonaliśmy jej wyboru. Gulasz Zbójnicki przygotowaliśmy z mięsa wieprzowego z dużą ilością warzyw: papryki, pomidorów. Do mięsa podczas duszenia w celu wyostrzenia smaku dodawaliśmy również czerwonego wina. Duży wpływ na smak potrawy, i jej zaostrzenie miał kmin rzymski oraz rozmaryn. Oprócz gulaszu, w żarze z ogniska piekliśmy ziemniaki z dodatkiem ziół, które po upieczeniu podawaliśmy z masłem czosnkowym.

Aśka: Samą potrawę przygotowywaliśmy w kotle, którego obsługi musieliśmy się nauczyć błyskawicznie – podczas konkursu. Nie było to dla nas zaskoczeniem, ale wcześniej próbowaliśmy troszkę inaczej (śmiech). Rozpalenie pod kotłem nie sprawiło nam trudności, jedynie na co musieliśmy zwracać uwagę, to ustalenie temperatury i rozgrzanie kotła. Trzeba było pilnować, aby zawartość się nie przypaliła. Troszkę pracę utrudniał nam dym, który szczypał w oczy.

Red. W jaki sposób organizowaliście sobie pracę, jaki był podział wykonywanych czynności?

Wojtek: Większość czynności wykonywaliśmy wspólnie. Z uwagi na to, że sporządzenie potrawy wymagało czasu, zaczęliśmy od przygotowania ziemniaków, a potem sporządzaliśmy gulasz. Ja zajmowałem się krojeniem mięsa, a Aśka warzyw.

Red. Czy w trakcie pracy coś Was zaskoczyło? Były jakieś nieprzewidziane sytuacje?

Wojtek: Nie, potrawę ćwiczyliśmy pod okiem Pana Krzysztofa wiele razy, więc nic takiego nie miało miejsca. Podczas konkursu nie było możliwości korzystania z receptury, stąd też wyćwiczyliśmy sporządzanie potrawy bardzo dobrze. Zdarzało się , że jury obserwując nas podczas pracy, dawało dodatkowe wskazówki, aby uzyskany efekt był lepszy, np. co do przygotowania mięsa, aby było bardziej miękkie. W ogóle, wszystkie wskazówki podczas przygotowania się do konkursu, jaki i w trakcie przyjmowaliśmy, bo wiadomo, iż starsi, bardziej doświadczeni kucharze wiedzą lepiej.

Aśka: Podczas trwania konkursu mieliśmy lekko spartańskie warunki – padał deszcz, a do dyspozycji mieliśmy stół roboczy i podstawowe wyposażenie oraz sprzęt dodatkowy, który można było przywieść ze sobą – np. Wojtek miał swój „ulubiony” nóż. Wyroby przygotowywaliśmy na 6 porcji – do degustacji jury oraz do pokazu, przygotowywaliśmy je od 11- 15. Aby nie były zimne każdy zespół podawał je co 15 minut – wcześniej każda drużyna ustalała czas podania potrawy.

Red. Stresowaliście się?

Aśka: Raczej nie. Atmosfera podczas konkursu była luźna, taka domowa, a jury, które nas oceniało, bardzo życzliwe.

Red. Jakie doświadczenia zawodowe zdobyliście, biorąc udział w konkursie?

Wojtek: Przede wszystkim umiejętność pracy w zespole, wzrosła też zawodowa pewność siebie.

Aśka: Praca pod presją czasu i osób obserwujących naszą pracę.

Wojtek: Podczas konkursu poznaliśmy Michała Fabiszewskiego, Finalistę 5 edycji Master Chef.

Aśka: W konkursie brał również udział kucharz Józsi Mundi, z pochodzenia Węgier mieszkający
i pracujący na Słowacji.
Jak łatwo się domyślić, przygotowywał potrawy węgierskie.

Red. Jak zareagowaliście na wygraną?

Aśka: Euforią (śmiech), nie spodziewaliśmy się wygranej, dlatego było to dla nas miłym zaskoczeniem.

Red. Macie przed sobą piękne trofeum, jesteście bardzo zadowoleni i dumni z wygranej. Czy możecie pochwalić się, czy organizatorzy przewidzieli dodatkowe nagrody?

Wojtek: Za zdobycie I miejsca otrzymaliśmy kociołek elektryczny oraz szkolenie kulinarne nt. kuchni molekularnej. Termin dopiero będziemy ustalać.

Red. Czy możecie naszym czytelnikom przybliżyć Wasze zainteresowanie gastronomią, skąd się wzięło?

Aśka: Jestem semiwegetarianką (w tym zawodzie nie da się zrezygnować z mięsa całkowicie) z przekonania. Uważam, że warto wykorzystywać produkty roślinne, które są zdrowsze. Trafiłam do tej szkoły z zamiłowania, teraz po praktyce w hotelu Batory widzę różnicę miedzy wiedzą, którą nabywam w szkole, a umiejętnościami, które zdobyłam w rzeczywistych warunkach pracy, pod okiem doświadczonych szefów kuchni. Jedne i drugie są potrzebne – szkoła daje podstawy, a zakład pracy kształci umiejętności według prowadzonej przez siebie działalności. W tym zakładzie pracy, współpracując z kucharzami, obudziła się we mnie radość tego zawodu.

Wojtek: Ja do szkoły trafiłem przez przypadek, po prostu nie wiedziałem jeszcze, co tak naprawdę chciałbym robić w życiu .W hotelu Batory pracuję już 2 lata. Jak trafiłem do restauracji osoby tam pracujące wprowadzały mnie w temat gastronomii, uczyły jak przygotowywać dania, jak pokonywać trudności.

Red. Dziękuję za rozmowę. Cieszę się bardzo z Waszego sukcesu, z tej zawodowej pasji, którą w Was widać i życzę, aby spełniły się Wasze szkolne marzenia i oczekiwania. Jeszcze raz serdecznie gratuluję.

Rozmawiała

Barbara Ciesielka

Podziel się swoją opinią